sobota, 20 grudnia 2008

katharsis

Trzeba wybaczać. Znosiłem to wszystko z bólem i rosło to we mnie niczym rzeżucha na gaziku. Psuło się, gniło, więdło, pleśniało suchotą słów i myśli. Wybaczyłem. Nadeszła pora katharsis. Oczyszczam duszę z toksyn przed Nowym Rokiem. Powinienem zapomnieć o niektórych chwilach – zapominam słowo po słowie do wyschnięcia. Pamięć selekcjonuje sekwencje z naszego życia, te które uważa za stosowne. Nie mamy wpływu na epizody do których docierają promienie naszych neuronów. Jest to niezależne od nas. Sam nie wiem dlaczego mam słabość do niektórych osób, miękną mi kolana, drży mi głos, przewracam kartka po kartce gazetę ( zupełnie bez sensu), albo przeskakuję z miejsca na miejsce niczym niewyżyty królik.

Pierdolę od rzeczy swoje prawdy przy gorzkiej herbacie zielonej

wrzucam jaśmin
i nie mieszam z cukrem esencji