spocony
wieczór
rozchyla nogi
dookoła
kocie
dzikie oczy
ultrafioletem
zadrapana
metropolia
wypadają
gwiazdy
przezroczyste
tu
i
tam
i
flegmatyczna
obcierka
na parkiecie
zmelanżowane
mięśnie
mimiczne
od niechcenia
w sztucznego dymu oparach
zakleszcza się
nasza
metafizyczność
o szept za daleko