poniedziałek, 15 grudnia 2008

Świąteczna coca-cola

Święta do świąt, a po świętach mija magiczna aura rzucanych do siebie nawzajem słodkich niczym „krówka” słówek typu: dziękuję za podanie mi szklanki, proszę odbierz ten widelec, czy przepraszam za beknięcie przy stole po niedzielnej coca-coli. Swoją drogą reklama coca-coli puszczana na miesiąc przed świętami, nieustannie przypomina wszystkim, że święta zbliżają się coraz większymi krokami. Nie ukrywam, że pęka coś we mnie, kiedy widzę w telewizorze wagon pędzącej coli, z uśmiechniętym Mikołajem ukradkiem popijającym słodki napój. Tyle, że coca-cola występuje w wersji light. A no więc, też klniemy w wersji light: nie mówimy o, kurwa!, tylko delikatniej: cholera! Przyjaciołom rzucamy darmowe uśmiechy. Jednak nie tylko przy najbliższych dobieramy słowa i gesty, które na co dzień z reguły wydają się nam za niezwykłe na zwykłe, szare, roztopione w śniegu dni. Zaczynamy uśmiechać się, kiedy ekspedientka podaje nam ciepłe bułeczki, czy kiedy barmanka nalewa nam kufel rozpienionego grzańca. A po świętach wszystko mija... Tak więc, po co nam patos?! Na dodatek zdążyłem zauważyć, że ludzie zaczynają narzekać na brak śniegu. Fajniej jest powiedzieć: I w tym roku zima nas zaskoczyła! (mnie w tym roku bardziej zaskoczyła mama, która już na początku listopada zmieniła opony na zimowe). Magię świąt odczuwam, kiedy widzę oświetlony plac uniwersytecki z mega świerkiem pośrodku. Zarażamy się sztucznymi uczynkami (choć na chwilę), aby zasłużyć na prezenty pod choinką. Ludzie w ostatnich dniach atakują galerie handlowe, aby znaleźć coś fajnego, oryginalnego i najlepiej taniego swoim bliskim. Tyle wydatków przez cały rok, ale jak to mówią: postaw się, a zastaw się człowieku, aby dziecko, żona, brat się cieszył z podarku. Najgorsze jest to, że tylko przed świętami wypada nam zachowywać się z reguły inaczej, niż zwykle, że zaskakujemy samych siebie w rutynowych czynnościach. A szkoda, bo byłoby wszystkim lżej i bardziej w kierunku inglisz gdybyśmy byli konsekwentni w swoich dobrodziejstwach na codzień. Z bólem stwierdzam, że brakuje w Polsce tego obowiązującego tam: How are you?! Chciałbym, aby aura coca-coli czarowała nasze nozdrza nie tylko od święta (i nie mam na myśli tu celów wyłącznie konsumpcyjnych; mało tego wolę kompot). Niech wam pachnie cynamonem, świerkiem i piernikiem... Pamiętajcie też, że kompot jest zdrowszy i smakuje o niebo lepiej :)